Ot dylemat!
Parę tygodni temu dzwoni do mnie szwagier: „Ulka, znalazłem Ci spichlerz na saunę. Bierzesz?”. Wzięłam. Przyjechały ładne, grube, zdrowe bale. Pojechałam szybciutko do starostwa, żeby zgłosić budowę sauny. Okazało się, że to nie takie proste Cały wydział postawiłam na nogi, bo okazuje się, że urzędnicy pierwszy raz spotkali się z chęcią zgłoszenia takiego dziwa. Cóż, wiem, że w naszym powiecie stoi już kilka takich „dziwów”. Na jakich zasadach? Nie będę wnikać. Niech sobie stoją. W gmachu urzędu straciłam ponad godzinę i wyszłam z niczym. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Bo kiedy weszłam do wnętrza zestawionego spichlerza, oczyma wyobraźni zobaczyłam tam nie saunę, ale piękny sypialniany pokój.Z drewnianym, solidnym łożem, otulony blaskiem świec i przyćmionym światłem z lampki.W dzień rozweselałby go promień słońca. I chciałabym, żeby z tego łóżka można było patrzeć na mrugające światła Kazimierza. A rano to okno będzie sprawcą okrzyku zachwytu. Bo wiecie, rano Kazimierz spowity jest mgłą. Codziennie rano mam szczęście oglądać to na własne oczy i codziennie rano jestem zachwycona. Po takim wstępie dzień musi być wspaniały!
„Ale Ty głupia jesteś!” skwitował szwagier. „Takie solidne bale, nigdzie już takich nie znajdziesz. Idealne na saunę, bez żadnych otworów. A ty chcesz tu okna wycinać?!” Ano chyba coraz bardziej chcę.
A więc pokój czy sauna?
Ps. A to okucia na drzwiach do spichlerza. Ręczna, solidna robota.
Zakochałam się w tych okuciach.
I klucz jaki solidny <3.
Będę dobrą matką i dam dziecku na szyi ponosić 😉
Ps. A szwagier to „równy” chłop 😉